Proszę nie mów, że to już Że się skończy gdy nacisną spust Że trwa tyle ile krok i krzyk Żyje ile wdech i łyk Proszę nie mów, że to już Że nim mrugnę, sprawdzę puls Wytną nasze lasy, a my poddani Kwiaty bierne podeptane I moje prawdy uśpione Ja nie mam serca do stworzeń Co to się karmią dramatem A popijają cudzym płaczem I moje racje laickie Ja nie mam serca do istnień Co to się żywią tragedią A odurzają nie swoją klęską ♪ Proszę nie mów, że to już Że mam w ręce trzymać nóż Bo to stado pozbawione wahań A to przecież znaczy, że to koniec tego świata Wiesz, że mały ogień Wielki las podpala A ciemności kryją... Kryją ziemie Jutro spadną deszcze Piekielne, złowieszcze Zatopią was plany Wasze plany grzeszne I moje prawdy uśpione Ja nie mam serca do stworzeń Co to się karmią dramatem A popijają cudzym płaczem I moje racje laickie Ja nie mam serca do istnień Co to się żywią tragedią A odurzają nie swoją klęską (I moje racje laickie) (Ja nie mam serca do istnień) (Co to się żywią tragedią) (A odurzają nie swoją klęską)