Za pierwszym razem nie bolało mnie Głupi wierzyłem, dałem ci się zwieść Za drugim ledwo powstrzymałem zew Trzeci dał pewność, że nie zmieni się Ty dobijasz mnie tak Kiedy próbujesz grać Nic tu po mnie, nie Każdy dzień więcej wart Gdy nie wciskasz mi kolejnych kłamstw A ja przecieram oczy Nie wierzę w twoje łzy I coraz bardziej obcy Tłumię w sobie ten krzyk Kłamiesz Kłamiesz Nie pozwolę ci tak dalej Lepiej zamilcz Milcz, jak kamień Nie mów nic Kłamiesz I kłamiesz Coraz gorzej Coraz dalej Zanim potworem się staniesz Nie mów nic Garściami brałeś, popijałeś krew Za jakie grzechy mam widywać cię? Nie ja wciskałem łapy tam gdzie chcę Wszystko, co miałem zagarnąłeś więc Teraz radź sobie sam Przestań błagać i łkać To zły moment jest Było cię na to stać Teraz stać będziesz zupełnie sam Ja wciąż przecieram oczy Nie wierzę w twoje łzy I coraz bardziej obcy Tłumię w sobie ten krzyk Kłamiesz Kłamiesz Nie pozwolę ci tak dalej Lepiej zamilcz Milcz jak kamień Nie mów nic Ty kłamiesz I kłamiesz Coraz gorzej Coraz dalej Zanim potworem się staniesz Nie mów nic Czemu myślisz o mnie źle? Czemu tak przedstawiasz mnie? Kiedy się zaczyna blef? Kiedy prawda kończy się? Czemu myślisz o mnie źle? Czemu tak przedstawiasz mnie? Czego boisz się we śnie? Czego boisz? Kłamiesz Kłamiesz Nie pozwolę ci tak dalej Lepiej zamilcz Milcz, jak kamień Nie mów nic Ty kłamiesz I kłamiesz Coraz gorzej Coraz dalej Zanim potworem się staniesz Nie mów nic