Czekałem na ten moment jak czekali wszyscy Nieliczni wierzyli, że to może się ziścić To istny fenomen cud ludzkiej myśli Plus zwykły fart, łut szczęścia w wybryk Próbowaliśmy tego dokonać od lat Nigdy nie przebierając na ten cel w środkach Wysyłaliśmy informacje w sądach Po zakątkach galaktyk po cichu licząc na kontakt Mijały lata, dekady i pokolenia Nikt się nie odezwał, nikt nie odbierał Co po niektórzy zaczęli powoli wątpić czy to w ogóle nastąpi i w istnienie obcych I kiedy zdążyliśmy o tym zapomnieć uwikłani w odwieczną, świętą wojnę Kiedy wydawało nam się, że to już mało istotne Niespodziewanie dotarł do nas ich odzew ♪ Euforie zastąpiła panika bowiem okazali się być wyższą formą życia Choć wysłali pozytywny komunikat my zjednoczyliśmy siły w obliczu ryzyka Minął rok odkąd kontakt się urwał, uzbrojeni po zęby, poukrywani w bunkrach Przerażeni jak dzieci co noc bojąc się jutra Wycelowaliśmy w niebo rakiety, aby móc spać Napięcie stało się nie do zniesienia Setki tysięcy z nas nie wytrzymało ciśnienia Już zaczynali rzucać się sobie do gardeł Nagle udało się połączyć z obcym statkiem Chyba zrozumieli nasze intencje, bo na miejscu spotkania zaproponowali przestrzeń Wytypowano mnie bym był negocjatorem, ale na ich widok chuj strzelił całą przemowę Wypierdalaj stąd dopóki możesz, bo to zapomniany ląd To potępiona czarna skała, wyspa kanibali, to nasz nawiedzony dom Wypierdalaj stąd dopóki możesz, bo to zapomniany ląd To potępiona czarna skała, wyspa kanibali, to nasz nawiedzony dom ♪ Wypierdalaj stąd dopóki możesz, bo to zapomniany ląd To potępiona czarna skała, wyspa kanibali, to nasz nawiedzony dom Wypierdalaj stąd dopóki możesz, bo to zapomniany ląd To potępiona czarna skała, wyspa kanibali, to nasz nawiedzony dom