W każdym z nas toczy się walka, trudno - życie stawką.
Nie zmienisz nic chowając brud pod wycieraczką.
Jak chcecie idźcie na dno, czasem już nic nie warto,
Niedawno byłem tam, mruczę smutne murmurando.
Wierzę, że wrócę, ludzie już nie na randkę z literatką,
Wrócę z kartką - sprawdź zawartość.
Ilu z nas owija serce izolacją? By było łatwo,
Nie jest łatwo, wyciągam wątki życia wykałaczką.
Chcę w końcu zamknąć cudzysłów, myśli natłok nie daje zasnąć,
Dość już złych dróg, w tunelu światło zgasło, prowadzi jasność umysłu.
Byłem jak Ikar, który się naćpał i najebał,
Gdy skończył się ten bal dotknąłem piekła zamiast nieba.
Każdy tak miewa, Adam i Ewa, whateva,
By się nie rozjebać latać trzeba jak Dedal.
(Ref.)
Żyj aż do bólu, choć wokół lód, żyj aż do bólu!
Gdy runie - buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu!
Wygrasz to próbuj, żyj aż do bólu, ludzie z marmuru -
Spotkamy się w dolinie królów!
(Ludzie z marmuru - spotkamy się w dolinie królów!)
Wita cię jak nóż przy szyi kunszt wałbrzyskiej Sycylii.
Tu nie zagląda BBC, za to niebieskie pingwiny.
Tak żyją niziny, powietrzem słodkim od promieni słońca,
Panie daj im siły, by przeszli most po cierni kolcach.
Roześmiane dzieci skaczą po rozbitym szkle,
Bo to rejony wyklęte, spójrz kominy w tle.
I szwindle i czyny złe - jesteś stąd? Przywykłeś?
Rozmiękując śliny chleb, nie każdy tu przywykł jeść.
Spity gniew rozlewa się ulicami tu po zmierzchu,
Jak z żyły krew, biedę, jak spaliny czuć w powietrzu.
Szybki wdech i wolny wydech schowane w płuca kompleksu,
Znika w gruzach po przejściu, sny dźwiga tu rano w deszczu.
Nienawiść udaje miłość, miłość oddaje nienawiść.
I choć rozstaje trzeba iść, nicość zostaje przetrawić.
Gdzie cieszyć się? Bawić? Przepieprzyć? Przetańczyć?
Chcesz przebić się tam, gdy śmierć spieszy cię zabić.
(Ref.)
Żyj aż do bólu, choć wokół lód, żyj aż do bólu!
Gdy runie - buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu!
Wygrasz to próbuj, żyj aż do bólu, ludzie z marmuru -
Spotkamy się w dolinie królów!
(Ludzie z marmuru - spotkamy się w dolinie królów!)
Jest czwarty marca, wiosna,
Prawie sto milionów mil od słońca.
Z gleby czuć rozkład, w powietrzu rozpad.
Bóg znalazł kozła, człowiek osła,
świat utknął w korkach znów.
To łódź bez wiosła, tu nie mógł powstać wzór.
Z syna na ojca ta sama troska - nie daj się okraść,
Nie waż się poddać, jak padłeś - powstań, to rozkaz!
I tak bez końca i to jest constans tu,
Prawie sto milionów mil od Słońca, Ziemia.
Stoję szczęśliwy wierząc, że to właśnie ją Pan miał w planie,
Choć zjadła pamięć, z niej widać światła planet.
Tak samo widzi je barman, krawiec jak Salma Hayek,
Choćby stanęła na palcach, gdzieś na szczycie K2.
Ze szczytu wieży Eiffla małe wydaje się ludzkie. Empire!
Choć ze szczytu widać dalej każdy gradient.
I każdy fragment, niedoskonałości piętno,
Ktoś tworzył nas na swoje podobieństwo.
Piękno nie zabiega o uwagę, tak jak King Kong o wzrost.
Trzeba dać im to pod nos, liczy się mikrokosmos,
Liczy się wszystko, co prąd znosi na inną prostą.
Bo myśli się prosto, a tylko przelicza się nośność.
Tacy są ludzie, zależni od równoleżników,
Od statusu poprzedników i przepychu ich kapituł.
Jesteśmy jak te psy tu, co machają wciąż ogonem,
Z programem R2D2 chwaląc się swym rodowodem.
(Ref. x2)
Żyj aż do bólu, choć wokół lód, żyj aż do bólu!
Gdy runie - buduj, od nowa muruj, żyj aż do bólu!
Wygrasz to próbuj, żyj aż do bólu, ludzie z marmuru -
Spotkamy się w dolinie królów!
(Ludzie z marmuru - spotkamy się w dolinie królów!)
(Ludzie z marmuru - spotkamy się w dolinie królów!)
(Ludzie z marmuru - spotkamy się w dolinie królów!)
(Ludzie z marmuru - spotkamy się w dolinie królów!)
(Dolinie królów!)
(Dolinie królów!)
Поcмотреть все песни артиста