Bywasz nie jesteś Wizażem osnuta ta dusza co nie jest Kusisz nas wszystkich złudzeniem Wierzysz, że jesteś wcieleniem przystani Nie będziesz mi sercem, wilgotną rzeczą się jawisz Błyszczyk, pomadka Wtem srania nadchodzi pora Tu wystrzał, maras, bomba Muszla usłana cętkami skandalu Bywa, że jesteś mi sercem Lecz obcas cię wpycha w nieboskłon Dostaniesz raka Ropny liszaj zakwitnie na twarzy Skóra sucha, skóra skruszona Śmierdzący oddech wpychasz mi w płuca co rano ♪ Dostaniesz raka Ropny liszaj zakwitnie na twarzy Skóra sucha, skóra skruszona Zatęchłe powietrze wpychasz mi w płuca co rano Bo musisz Bo musisz Bo musisz być jak pies mój ukochany Lizać moje usta bez krzty skrępowania Tracić sierść i cuchnąć wilgocią Nie patrzeć zatroskana, lecz gryźć, gryźć, gryźć Bo musisz być jak kot mój ukochany Srać na podłogę podczas śniadania Tłuste śpiochy w oczach tak kocio okazałych Liniejesz z latami tak pięknie Bo musisz być jak pies mój ukochany Rozlewać gęstą ślinę w całym mieszkaniu Ślinić framugi i smagać smrodem kąty Ścigasz własny zad tak pięknie Bo musisz być jak kot mój ukochany Dumnie prężyć wąsy bez opamiętania Lizaniem tyłka zagrać nam stubarwną scenę Wciąż tak niepoznana i ciąć Ciąć Ciąć ♪ Dostaniesz raka Ropny liszaj zakwitnie na twarzy Skóra sucha skóra skruszona Śmierdzący oddech wpychaj mi w płuca codziennie Wpychaj mi w płuca codziennie Wpychaj mi w płuca codziennie