Wytężam wzrok i ostre hamowanie Kierunek - wprost, a tuż przede mną Panie. Trudna maniera dzielić się chodnikiem, Mówię: "Przepraszam", one patrzą wilkiem. Przejeżdżam dalej, mijam tłumy z przystanku, Dawne znajome tulą się koło parku. "Nowa torebka, zobacz! Kors'a, skórzana!" Druga jej na to: "Trochę podrapana" Na hulajnodze pędzę sobie przez miasto Tutaj światełka chyba nigdy nie gasną Miło przyglądać się jak miejskie gwiazdy Stają się zorzą, kiedy słońce nie patrzy (Na hulajnodze pędzę...) Księżyc już wstaje, telefon zasypia, Miło zaczepiam: "Która godzina?" Typ się odwraca, pokerowa mina, Rzut na zegarek (Co?! Kur*a!) "Spóźnię się do kina!" W niewiedzy dalej mknę tak sobie przez miasto. Rano nie wstaję, budzik na dwunastą. Posprzątam jutro, obiad się jakiś zrobi, Byle dziś zasnąć i nie myśleć o Nim. Na hulajnodze pędzę sobie przez miasto Tutaj światełka chyba nigdy nie gasną Miło przyglądać się jak miejskie gwiazdy Stają się zorzą, kiedy słońce nie patrzy (Na hulajnodze pędzę...) Za dużo gwiazdek wokół, Nie dają mi spokoju. Bez kasku to niezdrowo. Chyba mi nie pomogą. Za dużo gwiazdek wokół, Nie dają mi spokoju. Bez kasku to niezdrowo. Chyba mi nie pomogą. Na hulajnodze pędzę sobie przez miasto Tutaj światełka chyba nigdy nie gasną Miło przyglądać się jak miejskie gwiazdy Stają się zorzą, kiedy słońce nie patrzy (Na hulajnodze pędzę...) Kolejną z gwiazd nie będę!