Żyli raz sobie w pięknej Warszawie Marna tancerka i student chemii A on był blagier, do tego wariat Nawet nie byli zaręczeni Po nocach tyrał jako dostawca Dostarczał wiersze oraz piosenki A ona świetnie umiała tańczyć Chociaż nie byli zaręczeni Nastały czasy wielkich sukcesów W parę lat w końcu los go docenił Wreszcie wydali tomik jego songów Nadal nie byli zaręczeni Prosto z drukarni pobiegł do domu Na pierwszej stronie popatrz kochanie I tu ją wryło, napisał "żonie" Przez to nie byli zaręczeni! Ja cię zabiję, nie, lepiej siebie Zaczęła miotać się po salonie Czemu, ach czemu, ty podły draniu Nie powiedziałeś mi o swojej żonie Pędem zerwała się złapać za nóż A on jej na to: nóż tak, lecz nie w serce Chcę posmarować ci kromkę chleba Nie chcę, ach nie chcę niczego więcej Chodź usiądziemy razem na ławce Przez rząd zajęta specjalnie dla nas Dla Żydów kobiet i Żydów tfurców Została zarezerwowana Tomik i owszem, dedykuję żonie Tak poprosiłem i tak zrobili Czy włożysz dla mnie welon na skronie? I tak się właśnie zaręczyli!