Kiedy świat mi się staje obojętny I wszyscy żywi wokół to przybłędy Umysł traci jasność, pejzaż w oku mętny Pełzam po pokoju, lecz ten spokój nie jest święty Czekam gdzie mnie wepchnie, czekam kto mnie depnie Jeden wielki siniak, mam odciski wszędzie Jeszcze to sumienie z tym piskliwym jękiem Węszę w tym natchnienie i brzydzę się, że węszę Dzisiaj jestem wężem, mam podniebienie czarne Chociaż tego nie chcę i czuję się koszmarnie Muszę zamknąć gębę i ten jad strawić Tylko księżyc niech wie, jak żem zawył W oczach Boga jestem prawie aniołem A wobec jego mocy jestem małym paprochem Co mi więcej trzeba bym doceniał pokorę Co mi spada z nieba nie olewam a biorę Powierzone tylko tymczasowo mojej opiece To nie nowe, a potwornie stare znoje człowiecze I sorawa, że akurat z tym nie zrobię co chcecie Oduczyłem się po drodze słuchać wrogich złorzeczeń Przychodzi fala pychy i się wylewa cynizm Zalepia mi ruchy, myśli toczą wiry A jak bym się wkręcił, pewnie bym coś zepsuł Ani bez potrzeby, ani bez pretekstu Wokół sami bliscy, na których mi zależy Z nimi nasze plany, w które chciałbym wierzyć Nade mną Bóg, co mnie zostawił bez nadziei Bo wczoraj zapomniałem, że dał kredyt Buzuje mi jucha, w garze aż pyrkoli Nie ma szamy, bo żem wzrokiem spalił stolik Powiedział mi żul, że mam świdrujące oczy Mam w sobie nieufność, ten syf trujący bloki W oczach Boga jestem prawie aniołem A wobec jego mocy jestem małym paprochem Co mi więcej trzeba bym doceniał pokorę Co mi spada z nieba nie olewam, a biorę Powierzone tylko tymczasowo mojej opiece To nie nowe, a potwornie stare znoje człowiecze I sorawa, że akurat z tym nie zrobię co chcecie Oduczyłem się po drodze słuchać wrogich złorzeczeń Wbrew temu, który dziś się ze mnie śmieje Muszę iść, muszę nieść nadzieję Wbrew temu, który gniewem zieje Iść i słyszeć choćby najdrobniejszy liści szelest Każdy mój błąd, to jest ich interes A każdy mój grzech jest ich zwycięstwem Dlatego żal mi ich wszystkich szczerze Bo wiem jak podle jest żyć z ciągłym lękiem Gdy w sobie niszczę jakąś myśl obłudną To mnie boli, bo z nią żyłem przez lata Spróbuje dziś, a jak nie dziś to jutro Synek dasz radę! Słyszę, jakby przy mnie był tata Jak to odrywam, to kurde, ja nie wiem Czuję świeżość, jak na WCK jeden I ci co wiedzą, co próbuję powiedzieć Pewnie z uśmiechem tera suną po lesie A jak