Byłem dzieciakiem co się boi odezwać Każda rozmowa jak obrona konieczna Wchodzisz do klasy jakbyś schodził do Hellhaim Nie chcesz wygranej, tylko dożyć do czerwca Ktoś mi powiedział, "Płaczą tylko baby" I zamroziło mnie to na dekady Więc pewnie prędzej byś mnie zdołał zabić Zanim bym przyznał ci, że jestem słaby Synek mamy jak jej brat, parę zalet, parę wad Wystarczyło się napatrzeć, by się alko bać Kumple z klasy idą chlać, ja po Fantę albo Sprite Ale feralnego dnia się zmieniła gra Po wigilii w szkole robi się własną Po połowie na głowę i lot na miasto Lata duszone w sobie mają okazję Wywlec całą tę frustrację na światło Daj mi tę miłość, bo za mało sam dla siebie jej mam Daj mi tę miłość, bez niej ruszyć się nie mogę o cal Daj mi tę miłość, bo to zimno mnie przeszywa do cna Daj mi tę miłość, w tej szarości tak brakuje mi barw Daj mi ją... Melanż na mnie czekał cierpliwie Czekał na dzień kiedy zbierze żniwa Ostatnia lekcja przed weekendem była Jak wiązana pętla na straceńca szyję Zawsze piłem, żeby złapać chill Przy dziewczynach, bez nich żeby zachlać ryj Móc utopić swoje myśli choć na parę chwil Widzieć wszystko jak spod tafli kry Mija lato, po nim dwa, ciąg wydarzeń skrywa mgła Lecz to co nas formowało pozostawia ślad Może inspiracją stać się ktoś dla nas, ale sam Musisz wyrwać się z tej klatki, żeby sięgać gwiazd Ludzie ci mogą dać wiele Nie weźmiesz nic jak sam czujesz się zerem Choćbyś zapłacił im najwyższą cenę Wiedz, że nikt cię nie pokocha za ciebie Daj mi tę miłość, bo za mało sam dla siebie jej mam Daj mi tę miłość, bez niej ruszyć się nie mogę o cal Daj mi tę miłość, bo to zimno mnie przeszywa do cna Daj mi tę miłość, bo w tej szarości tak brakuje mi barw Daj mi ją... Daj mi ją, daj mi ją, daj mi ją, daj mi ją... Daj mi ją, daj mi ją, daj mi ją, daj mi ją...