Jadę białym autem, tydzień już nie padał deszcz W głowie na zmianę chcę się modlić i uprawiać seks W głowie wczorajszy kac i chęć by jutro wyrwać się z miejsca Gdzie niby świeci słońce, ale ciągle kusi grzech W tle pusty śmiech przygrywa i przypomina porażki Ten głupi lęk paraliżuje ciało, jakbym służył w armii Jestem weteranem, gdy młodzi dopiero mają start I obserwuję ulice pełne nic nie świadomych twarzy Czy wolno nam jeszcze marzyć i wspominać stare płyty Które grały nam w tanich słuchawkach? Lato pachnie jak stare czasy Ale stare pyski pozwala rozpoznać jedynie nostalgia Stare koleżanki odjebane jak aktorki porno Ledwo ciągnąłem za warkocz je Poproszę powiększony zestaw z Big Maciem I czarną kawę, żeby zabić sen To jeszcze wczesny, czy już późny kapitalizm? Kiedy zobaczę starych ziomów z giwerami? Mijam typów młodszych o rok, pamiętam jak byli mali Dziś to typy z ciemnej bramy, wciskam mocniej gaz Jadę po mieście, gdzie byliśmy sami czyli ty i ja W głowie chore obrazy jak paraliżował strach Wciąż boję się jak mały, ale duszę to za dnia W nocy zaczyna mnie boleć - paranoje z miasta zła Wielkie dupska trzęsą za szkłem W telefonach braci no i moim Cały czas łańcuchy na mnie Ale zamiast złoty jestem chory Już gdy byłem małym dzieciakiem to wyciągnęli szpony A teraz młodych kurwy chcą kulturowić Panie, czy to wszystko żartem jest, czy wymknęło się z dłoni? Mijam czerwoną mazdę, unikam wzroku patroli Czuję strach, czuję ból, czuję smutek Czy to ja, czy to tylko uczucie? Gdzie jest granica, czy można od tego uciec? Uciekałem od życia, w lustrze się spotkałem z trupem w końcu Ona wysyła parę fotek, wciąż to duszę w środku Zrobiłem ją na drugiej randce, dostałem propsy od ziomków Widziałem banknoty w ogniu, widziałem zachody fortun Tej prawdy nie zduszę nigdy, nie ma nowego w słońcu nic Nie ma dobrego w złym Wszystko zapętli się w końcu, jeśli wciąż będę w tym tkwił Kundlu ulice są zimne, jednak słyszę ich rytm Chciałem zamrozić nadgarstek, wiecznie ja i moje psy Nie ma drugich jak my, dziurawy asfalt, sztywne zawieszenie Wiecznie w komedii, czasami śmiech przez łzy W świecie bez ducha nisko przemierzam teren Sami pod niebem, zostały nam tylko sny