Wychodząc zahaczyłaś Sumieniem o butelkę, Nie dość, że zbiłaś to Rozsypałaś swe tajemnice wielkie Choć pół nocy próbowałem Cię Z nimi pozbierać to Z tym co wiem, chyba Nie prześpię nocy nie raz Jeśli lepiej Ci beze mnie - nic nie szkodzi Jeśli lepiej Ci beze mnie - nic nie szkodzi Jeśli wspomnisz o mnie czasem rozchmurz się Znów chłodną, gęstą noc Rozpuszczają światła miasta Pod kołdrę wpraszasz się Żeby stopić ten niespokojny stan Choć już jesteśmy nawzajem sobą Przesiąknięci, nie Nie wywabisz Plam z sumienia i tamtej butelki Jeśli lepiej Ci beze mnie - nic nie szkodzi Jeśli lepiej Ci beze mnie - nic nie szkodzi Jeśli wspomnisz o mnie czasem rozchmurz się Jeśli lepiej Ci beze mnie - nic nie szkodzi Jeśli wspomnisz o mnie czasem rozchmurz się Kiedy dobry sen znów nie przychodzi W oddali gdzieś za oknem nie śpię też