Nie chcę Wciąż bać się spojrzeć w Twe oczy Nie chcę więcej z toru zboczyć Nie chcę znów budzić się w nocy By iść pod Twoje okno Nie chcę Wciąż bać się spojrzeć w Twe oczy Nie chcę więcej z toru zboczyć Nie chcę znów budzić się w nocy By iść pod Twoje okno Nie wiem w sumie czemu, bo mieszkamy blisko Wiecznie byłem spóźniony, lecz ty mimo wszystko Mówiłaś wciąż do mnie, mówiłaś wciąż do mnie Te piękne słowa, których już nie zapomnę Wiem, że pewnie widzisz jak bardzo przesadzam Wiem, że chcesz uciekać, bym ci nie przeszkadzał Lecz jesteś jak tlen dla mnie, jesteś jak tlen Czuję, że się duszę, bo uciekasz ode mnie Nie chcę Wciąż bać się spojrzeć w Twe oczy Nie chcę więcej z toru zboczyć Nie chcę znów budzić się w nocy By iść pod Twoje okno Nie chcę Wciąż bać się spojrzeć w Twe oczy Nie chcę więcej z toru zboczyć Nie chcę znów budzić się w nocy By iść pod Twoje okno Przepraszam za wszystko, przepraszam za siebie Przepraszam, że kocham, że jesteś natchnieniem Przepraszam, że czasami gdzie idę nie wiem Chcę zabrać Cię tam, gdzie ziemia miesza się z niebem Wciąż piszę i piszę, ponownie dni liczę Do dnia, w którym spełnię marzenia me wszystkie Twe oczy są tak niezmiernie piękne Szkoda, że mnie palą i dźgają me serce Nie chcę Wciąż bać się spojrzeć w Twe oczy Nie chcę więcej z toru zboczyć Nie chcę znów budzić się w nocy By iść pod Twoje okno Nie chcę Wciąż bać się spojrzeć w Twe oczy Nie chcę więcej z toru zboczyć Nie chcę znów budzić się w nocy By iść pod Twoje okno