Gdy odstawiam już butelkę I wycieram brudne szkło Czasem złapie mnie za rękę jakiś Gość Nie wiadomo, czy przeszkadza Lub czy wypić Mu się chce Lecz po ciele mym przechodzi zimny dreszcz Jest tak rzadko, lecz się zdarza No i ukryć to jest trud Bo od razu całe ciało trzęsie się Chociaż On mnie zauważa No i reszta gości też Widzę jednak, że ze mną coś nie tak A ja nie przestanę Chociaż życia mi żal Nie przestanę Choć wypada spojrzeć w dal Nie odejdę od swych gustów i nałogów Nie powierzę przecież swego życia Bogu Jest tak rzadko, lecz się zdarza No i ukryć to jest trud Bo od razu całe ciało trzęsie się Chociaż On mnie zauważa No i reszta gości też Widzę jednak, że ze mną coś nie tak Przypominam tych, co kocham Lub przyjaciół ale też Tych co w mordę kiedyś dałem im I na murze pod mym blokiem siedzę W rękaw wtedy szlocham Myślę ile jeszcze pozostało mi A ja nie przestanę Chociaż życia mi żal Nie przestanę Choć wypada spojrzeć w dal Nie odejdę od swych gustów i nałogów Nie powierzę przecież swego życia Bogu A może przestać Trochę życia mi żal Powstać z kolan I popatrzeć teraz w dal Wreszcie odejść od tych gustów i nałogów I powierzyć resztę mego życia Bogu