Znów w potoku topisz słów Wznosisz wrzask Z powodu zwykłych bzdur Płonie gniew Jak zawsze winisz mnie Zniżam głos - też jest źle Przestań ja wynik dobrze znam Te same słowa od dawna dzielą nas Mój jeden gest wystarczający jest Uderzam w stół - ubieram się Naprawiam więc swój błąd Odwracam się idę stąd Na ulicy swój porządek dziś odnajdę Taki jest każdy dzień Pełen skarg życia cień Żadnych szczęść żadnych zmian już nie znajdę Nie znajdę Kiedyś mój anioł aż po grób Miłość po zgon A dziś już tylko wróg Już nie wiem co Tak podkusiło mnie Moja słabość - raczej nie Kupa bzdur - burze dwie Znów jesteś zła na cały świat Jakiś problem zawsze krzywi twarz Rzeka win podniesiony głos Nie mam sił aby ciągnąć to Czy to ma sens