Tydzień za tygodniem leci, ja dalej świata nie rozumiem Nie poznaję siebie od dawna, nie poznaje siebie to prawda Na instagramie chce od swojej prawdziwej postaci uciec Nie wiedzieć czemu jestem vandal, nie wiedzieć czemu widzę światła Pokaż prawdziwą twarz, każdy ma charakter Lecz w stosunku do mnie szybko zmieniłaś zdanie Parę kwiatków, pieszczot, gadki na face time'ie A na koniec znów potraktowali mnie jak szmatę Myślisz o tym wszystkim, co się wydarzyło Cały ból i doświadczenie Kiełkuje w tobie z każdym dniem Tylko po to, by w pewnym momencie przygnieść cie swym ciężarem Sorry, ale nie wiedziałem Że uczucie kruche jak lód (bo nikt nie powiedział) Oczy mam biało czerwone Musze kupić leki na ból (to oczy zwierzęcia) Mało kto by uwierzył, że taki cichy chłopak uwięzi w krysztale Bo szczena opada, czuć trochę mniej ciała Lecz po co to robię po chuj? Miałem uważać na ludzi, chwila nieuwagi i znowu wykorzystany Po co mi te propsy Skoro fałszywi znajomi na mieście Wbijali pazur moje zagojone rany Zajebiście lecisz Michał, zajebiste liczby robisz Od dawna zostałeś tak zaprojektowany Szkoda, że ta zła otoczka, zła energia Brak emocji, słaba psycha na stałe wbiła mi się w ten nawyk Zarzucą mi dużo, a przeżyłem od nich znacznie więcej Nie zwrócisz uwagi nową furą, skoro posiadasz kamień nie serce Przez życie muszę jechać oburącz, aby trakcji nie stracić na mieście Niby takie proste, a nie wprowadzam to w życie Bo widzą tylko biceps Tydzień za tygodniem leci, ja dalej świata nie rozumiem Nie poznaję siebie od dawna, nie poznaje siebie to prawda Na instagramie chce od swojej prawdziwej postaci uciec Nie wiedzieć czemu jestem vandal, nie wiedzieć czemu widzę światła Pokaż prawdziwą twarz, każdy ma charakter Lecz w stosunku do mnie szybko zmieniłaś zdanie Parę kwiatków, pieszczot, gadki na face time'ie A na koniec znów potraktowali mnie jak szmatę