Za niewyparzony język, za popełnione błędy Za życie po swojemu i za bycie nieugiętym Za pomaganie innym przyznaję, jestem winny Bo zamiast dłoni powinienem zawiesić wam liny Za każde moje słowo, jestem człowiekiem co kmini Za to, że z wiekiem zmieniam się, najchętniej by zabili Za charyzmę z ulicy chłopaka z małego miasta Za to, że wciąż się trzymam, nawet jeśli na łopatkach Za to, że mówię prawdę, gdy mam negatywny PR Przyznaję, też się boję, kiedy widzę jak przemijam Za to, że wciąż nawijam, kiedy postawiłem wszystko Oddałem każdy wyjazd dla rodziny by nie prysło Nie zadowolisz wszystkich, bo Zawsze ktoś będzie ciągnął w dół Za mną hektary błędów Kto ich nie popełnia Niech uderzy pierwszy w stół Nie biegnę tam gdzie leci tłum By w świetle spalić się jak ćma Nie stracić serca, kiedy Za plecami klęska Znowu puka do mych drzwi Mam tłumaczyć się z przeszłości każdej chwili, która dawno jest za mną Znowu zwątpili we mnie, ci co mnie kochali, dziś gardzą Nie mogę uszczęśliwić jury, więc stoję na deszczu z gardą Bo znam dobrze swoją wartość, w survivalu mam cardio Jestem unikatem, niepasującym puzzlem w tym syfie Nie sypię brokatem prawdy, bo muszę wiedzieć, że żyję Od zawsze siedzę po szyję, z czym sobie stolik nakryję Problemy biorę na klatę, rzucam wam towar jak minę Nie zawsze jest si i popełniam wiele błędów Jak wyciągać wnioski kminię przy morzu skrętów Za mną spalone mosty od ściany zdarte kostki Jeśli tańczysz nad grobem, to lepiej, żebyś był mocny Nie zadowolisz wszystkich, bo Zawsze ktoś będzie ciągnął w dół Za mną hektary błędów Kto ich nie popełnia Niech uderzy pierwszy w stół Nie biegnę tam gdzie leci tłum By w świetle spalić się jak ćma Nie stracić serca, kiedy Za plecami klęska Znowu puka do mych drzwi