Łez moich łez Tych słonych fal ocean twój nie mieści Bo na dnie leżą wraki nieba Co w kawałkach spadło tu Nieznośnej ciszy odmęty Wciągają w beznadziei toń A kotwice upartej niechęci Pazurami drapią w samo dno A ja w tobie tonę Powietrza braknie już A ja w tobie tonę Sączysz się do płuc Mam ciało wyziębione Hipotermią słów A ja w tobie tonę W tobie tonę znów Rozbijam się o skały Bo twój głos jak syreni śpiew Uderza we mnie jak tsunami Budzi się oceanu gniew Gdy ławicą żalu gwałtowny robię zwrot Ty skruchy rzucasz sieć A na przynętę siebie Wiec będę znów szamotać się w niej A ja w tobie tonę Powietrza braknie już A ja w tobie tonę Sączysz się do płuc Mam ciało wyziębione Hipotermią słów A ja w tobie tonę W tobie tonę znów