Idą barbarzyńcy, idą barbarzyńcy Ich smród zatruje miasta całej Europy Idą barbarzyńcy, idą barbarzyńcy Rozgrabią Rzym ich łapska, roztratują stopy Lecz wielu twierdzi, że to tylko plotka Pod ich rządami można żyć - to też są ludzie A ich prostota zdrowa, konopna i rumiana Ożywi Rzym tonący w lenistwie i nudzie Idą barbarzyńcy, nikt ich nie pokona Chcą świat antyczny mieczem aż do trzewi przeryć Ryk ich budzi grozę, cuchną ich imiona Atylla, Odoaker, Witigez, Genzeryk A w Rzymie nie chcą wiedzieć, który z nich się zbliża Ospałej myśli nic już nie porwie do buntu Wiec trawią dni i noce na biustach kurtyzan Lub piszą podręczniki miłosnego kunsztu Idą barbarzyńcy straszni, skośnoocy Chęć walki prędko mdleje na odgłos ich kroków Nie ma co się bronić, zewsząd brak pomocy A przecież zawsze lepszy od wojny jest pokój Więc pieśćmy uszy dźwiękiem eleganckich wierszy Lub wierzmy w duchy, czary i różdżki magiczne W mądrości wschodnie wgryźmy się albo powiększmy Adeptów astrologii zgromadzenia liczne Tak właśnie my, Rzymianie, spoglądajmy w gwiazdy Tam swój horoskop może znaleźć nasze plemię Niebieskie konstelacje niechaj tropi każdy Kto nie chce dzisiaj patrzeć na zhańbiona ziemię Kto nie chce dzisiaj patrzeć na zhańbiona ziemię