Przyjaciele młodych lat, przyjaciele moi Porozganiał życia wiatr was na strony trzy Ale kiedy słyszy się, że tam ktoś ze swoich Poszedł w górę, pod sam szczyt, serce czule drży Ma gabinet kumpel nasz, z którym kiedyś w ławie Byle jak upływał czas i mijały dni Teraz: palma, dywan, szyk, biurko - antyk prawie Boazeria w słońcu lśni, telefony trzy ♪ Wejdziesz, powiesz, ktoś ty jest, sekretarka grzeczna Pocałuje w rękę cię, poprowadzi w głąb I nasz kumpel, stary zgred, wita cię u wejścia W fotel wciska, ściska dłoń i wyciąga szkło "Jest koniaczek "Biełyj Aist" - kawa czy herbata?" Audiencja mija jak przecudowny sen W gabinetach ważą się losy tego świata Tutaj swe znaczenie ma każde minut pięć ♪ W naszych lasach praca wre, jak głoszą gazety Gęsto pada cis i dąb pod naporem pił Wyposażać trzeba wciąż nowe gabinety W każdym głowi się swój chłop, byś ty łatwiej żył Wyposażać trzeba wciąż nowe gabinety W każdym głowi się swój chłop, byś ty łatwiej żył