Nie, nie marzę już I nie palę już A mój anioł stróż gdzieś znikł Szary dzień po dniu, noc bez chwili snu Nie przywoła ciebie tu mój niemy krzyk Nie chcę, co tu kryć, mym życiem żyć Jego wątła nić tak drży Łóżko zmienia się w pociąg który mknie Porywa cię Bóg wie gdzie Ja śpiewam ci Bez sił balladę, choroby mej balladę W pamięci te wieczory tkwią Gdy matka zostawiała mnie z rozpaczą mą U stóp twych kładę kompletny mój upadek To wracasz nie wiadomo skąd Odchodzisz znów nie mówiąc: Cześć To będzie już... tak, drugi rok Gdy masz to gdzieś Przywiązałaś mnie... zniewoliłaś mnie Jak zniewala śpiew... i grzech Zamęczyłaś mnie, zadręczyłaś mnie Coś udaję, śmieję się, lecz tracę dech I za klinem klin, wódka, whisky, gin I grog - ten sam mają smak To już drugi rok wtapiam się krok w krok W bezlitosny mrok- i tak stąd śpiewam ci Bez sił balladę, choroby mej balladę W twe ciało mą przelewam krew A kiedy znikasz, mrę jak ptak wśród zeschłych drzew U stóp twych kładę kompletny mój upadek Mą każdą pieśń zabrałaś mi I wszystkich pozbawiłaś słów A przecież tyle miałem ich gdy byłem zdrów To zabija mnie, gdy nie kończy się Sam ze sobą śnię puste sny Jak idiota, co radio włącza, bo Usłyszeć chce swój własny głos, co śpiewa ci Je suis malade complètement malade Comme quand ma mère sortait le soir Et qu'elle me laissait seul avec mon désespoir Je suis malade c'est ça je suis malade Tu m'as privé de tous mes chants Tu m'as vidé de tous mes mots Et j'ai le cœur complètement malade Cerné de barricades t'entends je suis malade