Opuszek palca, kant, dotyka mnie twój kant Teraz bezwiedną bronią jestem Bezbronna ja Boso do nieba bram Słowem podniebny stan Znowu w połowie drogi jestem Daleko mam tam, tak W powietrzynch lotach lubię szybkość Z piskiem gdy ruszam i zostawiam natłok myśli, myśle Różowy powiew treści Lecę we śnie, przykre Jak w końcu się obudzę no i czar mi pryśnie Widzę z lotu ptaka Widzę te ziemie, te zielenie, ten asfalt Nurkuje w chmurze Teraz pędzę ku górze Jestem najszybsza Prześcignę burze Widzę z lotu ptaka Widzę te ziemie, te zielenie, ten asfalt Nurkuje w chmurze Teraz pędzę ku górze Jestem najszybsza Prześcignę burze Poprawiam styl Się unoszę ponad dym Gna horyzont razem z nim Ja To mnie rozpala i mknie złota strzała Jak ten z popiołu ptak Przysłania zieleń drzew Ogromny rzucam cień Leci jak pocisk wirujący Wolny od wspomnień nieładnych Znowu ochładza się Już nie unosi mnie Nie sprawia, że jak strzała latam Padam więc na pysk Uderzam Wszystko w rytm Dotykiem boskim moich włosów dotykasz Ledwo tracisz, a już masz mnie Jak ten z popiołu ptak Pstrykniesz i gasnę Ochładzasz cały żar Opadam Czuje chłodny wiatr Nie mogę wstać i chce mi się pić Widzę z lotu ptaka Widzę te ziemie, te zielenie, ten asfalt Nurkuje w chmurze Teraz pędzę ku górze Jestem najszybsza Prześcignę burze Widzę z lotu ptaka Widzę te ziemie, te zielenie, ten asfalt Nurkuje w chmurze Teraz pędzę ku górze Jestem najszybsza Prześcignę burze Widzę z lotu ptaka Widzę te ziemie, te zielenie, ten asfalt Nurkuje w chmurze Teraz pędzę ku górze Jestem najszybsza Prześcignę burze