Kishore Kumar Hits

Hase - Spotkany (feat. Janusz) şarkı sözleri

Sanatçı: Hase

albüm: Procesy poznawcze


Jestem jednym z wielu, nie jednym z was
Drugi biegun, na piątym biegu bez emocji twarz
Ricky Hill, "Xanax Bars" leci
A dzieci mówią mi, że trzeba się na hajs przewozić
Po cichu, nie mówić nic
I odpierdalać tańce, siedzieć przy szklance
Tak jakby miała ostatnią być to przypomina Bataclan
Jestem dla nich spotkany przypadkowo cham
Bo mam gadki takie, że ciężko wyciągnąć drugie dna
Liczę na palcach tych, co wiedzą to i starcza ręka
Drugą macham na do widzenia, serce nie pęka, co Ty
Nic się nie zmienia tylko twarze wokół, sterta bzdur
Zatykam uszy i myślę: "Nie pękaj, masz na szyi sznur"
Mijam ludzi znów i mówią coś
Ale od dawna dość mam słuchać byle głos
Nigdzie nie jadę, staję na przystanku, palę
(Mam w głowie szum jak na pustym kanale)
Spotkany gdzieś przypadkiem worek kości
Nie czuję złości gdy Cię mijam, a Ty nic
Jebać tych co pochopnie wyciągają o nas wnioski
I tak zostanie choćby mieli kilka żyć
Spotkany gdzieś przypadkiem worek kości
Nie czuję złości gdy Cię mijam, a Ty nic
Jebać tych co pochopnie wyciągają o nas wnioski
I tak zostanie choćby mieli kilka żyć

Siedzisz przy barze sam jak dekoracje "Seta, seta!"
I wybierasz egzemplarze jak przedmioty "Nie ta, nie ta!"
Wjeżdża suka, choć nieładnie tak określać je
Tak mówił 2pac, ale dziś Ty słuchasz raczej techno-trance
Takich jak ja to się prosi o szluga, ogień
Puszcza bokiem, rano nikt nie puka w drzwi, ani do okien jej
Lecz Ty masz szansę, proponujesz taniec - okej
Potem drink i taniej, bo nie wiesz jak spanie - halo hotel?
W samarze GHB, ale trochę strach podać
Ja zamawiam browar oglądam jak w kinie ten towar
I nagle widzę jak padasz od ciosu z otwartej lewej
Chyba kiepski pomysł łapać ją za dupsko wśród tych osób - nie wiem
Też bym się nie połapał, że się tak szanuje
Wsiada w taxi, proszę prosto, jak Sokół ja obserwuję jak
Idziesz do wyjścia, lewo od zewnątrz zamykasz drzwi
I myślisz o niej "czy to świat jest zły, czy Ty?"
Spotkany gdzieś przypadkiem worek kości
Nie czuję złości gdy Cię mijam, a Ty nic
Jebać tych co pochopnie wyciągają o nas wnioski
I tak zostanie choćby mieli kilka żyć
Spotkany gdzieś przypadkiem worek kości
Nie czuję złości gdy Cię mijam, a Ty nic
Jebać tych co pochopnie wyciągają o nas wnioski
I tak zostanie choćby mieli kilka żyć
Tak wielowymiarowa plaga naszej pogardy
Największa wzajemność, na jaką nas stać
Splutem jadą pyski, ujadają na ślepo
I świszczą zawiścią, jakby miały sito z przepon
Broń masowej zagłady przykładem bywam sam
Pogardzę dla zasady myśląc, że kogoś znam
Sam siebie nie ogarniam, mój pierwiastek świadomości
Ginie w hiperprzestrzeni, fakt osobowości
Te bolki są za cienkie na nasze przekminy
Nosimy je na barkach, jak na sumieniu winy
I kiedy szumi winyl, to w spluwach jadę o tak
I lądują słowne noże w niewinnych aortach
Jebie mnie to dalej, jak Ciebie moje bóle
Jak żelowany amant, czyjąś żonę czule
Nie poznasz człowieka po przejściu jego krokach
(By przewidzieć przyszłość, patrz ludziom po oczach)

Поcмотреть все песни артиста

Sanatçının diğer albümleri

Benzer Sanatçılar