"Jak długo zamierzasz chodzić po ziemi?" "Aż znajdę się tam, gdzie chce Bóg" "A jak nie doczekasz?" "Będę czekał do końca" "Więc chcesz zostać żulem?" "Będę po prostu sobą Vincent" "Nie Jules, ty chcesz być żulem Jak obsrane dziady co żebrzą o drobne" Dźwigam ten trud życia, jego metaforą krzyż Wdycham smród na ulicach, które kocham jak ten brud Moja myśl rośnie na betonie, niczym pole róż Mogę iść nie patrzyć za ramię i na nim sumienia czuć Gdzie leży miejsce, w którym czeka na mnie Bóg Bo tak długo już go szukam, że nie czuję ziomek nóg Ej, kto zna skrót i nie chodzi mi o śmierci próg Oświecenie jak w Edenie, wino z wody, cud Mówili mi, jak ci nie służy no to puść Ale czasem tak zabawnie boli, jakbyś jebnął się piszczelem w stół Zagubiony jak jedna z tych kul Która nie wie w co uderzy ani komu zada ból "Co jest kurwa?" "Chuj strzeliłem mu w ryja" "Po jaką cholerę?" "Nie chciałem to wypadek" "Przegiąłeś facet" "Wyluzuj, pewnie najechałeś na wybój" "Tak, gówno nie wybój" "Nie chciałem gnoja zabić, pistolet sam wypalił" "Coś ty narobił? Jedziemy tak w biały dzień!" Może cię uwierać tron, gdy tylko siedzisz jak król A ja chcę być jak Julse, byle nie skończyć jak żul Co się odciął od wyścigu, kto nagromadził najwięcej Podziwiam go za odwagę, czy ja też jestem szaleńcem Chodzi o kąt, perspektywę jak w rysunku Dla kogoś pozorny błąd może być deską ratunku Mieszkamy w różnych światach jak eskimos i szerpa Dzięki temu z wzajemnością możemy od siebie czerpać Być sobą nic prostszego, wystarczy pokonać ego Chyba zapalę DMT i spytam ich o radę Zbudowałem świat jako malec z klocków LEGO Bo ja chcę być jak Julse, nie chcę skończyć jak żul ♪ Ja nie chcę być jak żul, bo ja chcę być jak Julse Nie chcę być jak żul, bo ja chcę żyć jak Julse, ej Nie chcę żyć jak żul, bo ja chcę żyć jak Julse Nie chcę żyć jak żul ej, ej, joł