A my se siedzimy z ziomem po ciemku w piwniorze Z nutami się unoszę, czasem płaczę kiedy tworzę W wyciszonej komorze kumulują myślokształty Łowiec kronik Akaszy, stare przekazy jak antyk Kali romantyk ulewa znowu krwi na pergamin Ulegam znowu im, znowu biję się z myślami Infinity leci w eter póki nie umarła Ziemia My dalej będziemy żyć, nawet wtedy gdy nas nie ma Nie ma, nie ma, nie ma nic Kiedy gaśnie analogowa lampa cichnie bit Ja nie zasnę, bo chyba za bardzo lubię żyć Jak nie przedawkować kiedy z dnia na dzień ubywa dni Tli się papieros choć by bardziej tu pasował joint A ja myślami tak daleko stąd Zastanawiam się nad ich siłą potężniejszą od rąk Jaka sekund ilość mi została zanim ktoś naciśnie - stop ♪ Religia jak Instagram daj lajka jeśli wierzysz Czy te cyfrowe pliki przeżyją w sieci na wieki Skoro ich nie pokryje piasek jak je znajdą nasze dzieci Skoro kłamstwo sięga aż do miejsca w którym leży księżyc Spytaj Kubricka on ci powie jak wygląda kosmos Jak wolisz w to nie wnikać cofnij się do Kopernika Ja lecę pod nieboskłon szukać genezy powstania Rozdzielam się z samym sobą, wolny duch jak obenauta Lipa, że przeżyje nas puszka Ta podróż taka krótka, ja ledwie wstałem z łóżka Co czyni wybitnym by stać się Infinity Pyta Fifi, a ja mówię ziomek dawaj rób te bity mi Schowaj ten fizyk by go nie zniszczyły dzieci Obiecaj, bo to dla nich by poznały starych wieszczy Lo-fi, Lo-fi, ten vibe ocieka szumem To będzie żyć nawet wtedy kiedy ja umrę