To chyba koniec, no bo na organach już grają requiem Patrzę na swoje życie i myślę "Kurwa, za czym ja biegłem?" (za czym?) Za typami, co strugali przyjaciół Ale żaden z nich nim nie jest? Czy za papierkami Co jak je wydajesz, no to słychać szelest (szzzt) Za melanżami co nieraz ciągnęły się nawet po trzy dni Nic z nich nie pamiętam No może oprócz tego, że było wstyd mi Za ubraniami, co skutecznie skrywały nasze wnętrze W końcu za saldem konta No bo liczy się tylko, kto ma większe Kusiły szybkie wózki i piękne kobiety i drogie hotele (ta) Dopiero teraz zaczynam rozumieć co miał na myśli Kohelet (ho) Małe rzeczy sprawiały, że nasze życie było coś warte (ta) Cała reszta to marność i pogoń za wiatrem (łooh) Gdzieś między niebem a piekłem grają mi requiem Gdzieś między niebem a piekłem grają nam requiem Patrzę jak ostatnie ziarnka piasku zlatują w klepsydrze Marnowałem czas swój naiwnie myśląc, że go przechytrzę Wierzyłem w Boga Na wypadek gdyby się kiedyś pytali (się kiedyś pytali) Ale rany boskie nie każcie mi czytać waszych litanii To było pewne, że prędzej czy później w końcu padnę martwy Nie wiem jakie wartości mi przyświecały jak te kandelabry Spuście mnie na dół, zamknijcie wieko i wrzućcie bambetle Nie będę się nudził, wszyscy znajomi czekają tam w piekle Miałem zwariowane życie jakby nakręcił je Almodóvar I dwie ścieżki kariery - rap albo towar Z nieba zlatują zastępy, chyba to po mnie Jak porządnie odeśpię, to jeszcze wrócę ponownie -Czy wyrzekasz się wszystkiego Co prowadzi do zła, aby Ciebie grzech nie opanował? -Wyrzekam się -Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu? -Wyrzekam się