Siemasz, mówi Eldoka, kolejne z naszych spotkań Nie bój, nie mniej intensywne, zapraszam Cię do środka Król egzystencjalistów jakbym na imię miał Albert Bez sznytów na rękach bo blizny mam na kartce Piszę, myślę, czytam, czasem robię głupoty Chodzę i pytam, odpowiedzi przynoszą synkopy Siędzę, wpatruję się w szybę, emocje pod samą szyję Pośród znikających dni chciałbym złapać każdą chwilę Mocno w dłonie, nie wypuścić nigdy tych skarbów Lecz mijam je codziennie, fale z perspektywy statku Nie ma przypadków, nie wierzę w wielki incydent W sumę pierwiastków, pusty świat bez skrzydeł Odwiedza mnie niepokój, odwiedza mnie zwątpienie Po co to robię? Po co tu jestem? Czy coś dzisiaj ma znaczenie? Można zgubić sens gdy odchodzi ktoś kto był wszystkim Mam kota i depresję od sześciu lat, Kaczyński ♪ Nagrałem "Chi", chwilę potem pochowałem matkę do ziemi Wylądowałem w rzeczywistości duchów i cieni Nie można zmienić, szkoła akceptacji, błąd w przestrzeni By nie dać się zwariować i nie krzyczeć do kamieni Staram się przepracować strach nad kartką me terapie Noce pełne porażek, szukam sensu, chcę przelać na papier Resztki talentu pozostałości nadziei W świecie martwych prezydentów nie dać światu się zmienić Łatwo powiedzieć kiedy tysiąc razy w historii Mówiłem jedno, robiłem odwrotnie, wieczny opornik Pod prąd, nie ważne ile razy będą śmiać się Tysiąc razy pod rząd, nie wahaj się kiedy masz rację Popadam w nostalgię, natychmiast wieję z jej objęć Od trzydziestu siedmiu lat cierpliwie piszę swą historię Swoich zwycięstw nie waham dzielić się przez głośnik Zgaś światło w pokoju, usiądź w fotelu, zamknij oczy, posłuchaj