Nie lubię Jeruszalaim i niechęć ta narasta, Nie ma na Ziemi bardziej beznadziejnego miasta, Ilekroć mam tu przybyć, Niestety często muszę, Tylekroć jestem chory, Ja się w tym mieście duszę! Te nieustanne święta, Ci ich czarnoksiężnicy, Wróżbici, Stada wiernych, Magowie, fanatycy ♪ Ileż był wart ten Mesjasz, Tak go wyczekiwali? Codziennie słucham o tym, że Znowu krew przelali Dzień w dzień wytaczam wojska Na place i ulice Zapełniam wciąż więzienia i Stawiam szubienice! Te skargi i donosy, Pisane nieustannie, To nudne, bo połowa, To są donosy na mnie!