Kishore Kumar Hits

Rogal DDL - 156 şarkı sözleri

Sanatçı: Rogal DDL

albüm: Nielegal 217


Ty idziesz do roboty, ja piszę te wersy
Nic nas nie łączy, choć Ciebie coś mierzi
Możesz to wylać sobie w komenty
I tak nie będę tym nigdy dotknięty
Ciągną się za mną życiowe błędy
Zawieszone wyroki, dragi, ruletki
Wąskie mam plecy, więc zbieram sprzęty
Z nimi się czuję tu bardziej bezpieczny
Telefony są unconnecting, odkąd poleciał rejestr prepaid
W robieniu ludziom pod górę, można by mówić, że całkiem w cipę
Ty, kiedy mówisz, to palisz, czy żalisz
I co to kurwa tu wnosi do sprawy
Z domu Cię powlekł dzielnicowy
Gdzie Ty widziałeś te swoje obławy?
Więc co Ty wiesz o paraliżach?
Co Ty wiesz o barykadach?
Prawdziwy Polak walczy do końca
Bagar podważał, zastęp straży
Bania paruje, popcorn bym prażył
Na czole, gdybym go miał ze sobą
Ale ten bit nie jest cukinią, ding-dong
A baniak patelnią
Poleci to w karną, nie w cywilną
Z tym, że zawias jest ostro nagięty
I oby papuga w zoologicznym znalazła przestrzeń na manewry
Zakończyć bez przerwy, h
Ajs tylko w plecy, ale kurwa bez jebanych klatek
Tutaj nawet najlepszy driver może wpierdolić się na wypadek
Ubezpiecz rodzinę od złego
W imię ojca i syna, i ducha świętego
Wszystko się może tu złożyć jak Lego
Albo kurwa rozjebać jak pedał
W mordę jebany, bezczelnie rap sprzedał
Za to więc tutaj siejemy terror
Kurwa, masz przejebane, ta
Podaję rękę koleżkom jak mogę
Bo sam nieraz tutaj gubiłem drogę
A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze?
Zobaczysz wtedy kto będzie przy Tobie
Rap na hardkorze, był zasadowiec
Zawsze pierwszy do prawilnej gadki
Zjeżdżam kurwa na sanki
Zgadnij kto do dziś mi leży trzy paczki
Te wersy jak pnączę, flow kwadratowe
Bit zapętlony na repeat
Na forach piszą, że nie trafiam w bit
No widzisz, no widzisz, no widzisz, a widzisz
Lecę sobie na pojedynczych, i szczerze pierdolę Twoją technikę
Myślę, że pierdoli głupoty, kiedy Ci mówi, że się rozmiar nie liczy
Twoje życie, Twój wybór, tłumacz sobie to tak, jak chcesz
Godziny, nie minuty, flow, ale co Ty kurwa o tym wiesz
Kolejny sztos biorę od NWS i słychać od razu, za co płacę mu cash
Ty zmień producenta, to nie 95, tylko 666
Zmień dilera, NWO, tu 1 równa się 0, 7
Może to jej urok, może to Maybelline, może kurwa mać sam już nie wiesz
Get the kurwa London look, to na bani wjeżdża jak but, łup
Wymień sobie zamki w drzwiach, kiedy szmatom rozdałeś klucz
Nie pytam czemu, nie pytam skąd
To samo się skleja, rap płynie we krwi
Rym za rymem, jak stroboskop, zapierdala od epilepsji
Jesteś o krok, kiedy podchodzisz do mnie na wyciągnięcie ręki
Z tym, że nie pierdolniem selfie, bo nie o tym te wersje
Poza mym gronem rzadko tankuję, bo popelina tu może być w chuj
Ty się z kolegą spoufalasz z obcymi, kiedy wam pęknął litr na dwóch
Wszystko wie cierpuch, Ty jak borciuch
Tipa oszczędzisz, ale płyniesz na dzwonku
No kurwa enigma na Twoje
Nieszczęście, kierowca znajomy sprzedaje nam dowcip
Porzucam furę w centrum, jutro odbiorę, dziś wracam numberem
Robiłem paznokieć z Olem, Majorem, Kaziorem i z Lublina bokserem
Trochę się spięłem, bo był to trzeci dzień mojej pierwszej doby
Szczecin nigdy nie leżał nad morzem, a była to noc długich węgorzy
Życie, życie jest nowelą, której nigdy nie masz dosyć
Wczoraj biały, biały welon, jutro białe, białe nosy
Otwieram oczy, telefon mryga, sprawdzam, nieodebrane połączenia
Skarbie, you are so special, jednak przegrywasz z trybem wyciszenia
I tak związku nie szukam, tylko party hard and dirty dancing
Pany z selekcji robią zwrot do
Taksówki, warszawskie kluby są expensive
2017, mistrzowie stylizacji, kurwa te rapy jak szkodnik
Czuję N O C w powietrzu, jak szósty zmysł, jak patoprzewodnik
Brudny chodnik, postawią mi pomnik, na koncie komornik blokuje przelew
To się chyba kurwa nigdy nie skończy, w
Bankach już nawet nie pytam o debet
Vixa forever, HardkorKrokodajl, Mortal Kombat, Brutality
Fatality, wersy jak nity, polecą szyby, będziesz pobity
Cipy, cipy, cipy, tu nie ma dziewic, odpalam Tinder
Mentos the freshmaker, tej zimnej nocy znajdę ciepłą pizdę
Jak zawsze ambitnie, Warsaw, miasto skrajności, jebanych kontrastów
W niebezpieczeństwie, w labiryncie,
Lej na drugą nogę, w jebanym potrzasku
W nałogu, w treningu,
Wszystko jest zmienne, który to raz już się podnosisz?
Nic Ci tu nie da krem pod oczy, z daleka widzę Twe ptasie oczy
Mówię Ci mordo, kurwa źle skończysz, umoczysz, się tym pogrążysz
Hasło jest błędne, Twój ziomek na skręcie, zrywam to łącze

Поcмотреть все песни артиста

Sanatçının diğer albümleri

Benzer Sanatçılar