Jak Bóg istnieje, no to mamy beef Pocałunek ze śmiercią i to w podartych spodniach Tu cały wieczór tylko płonie spliff Mieszkanie, jeden pokój, leje się najdroższy koniak Mam wyjebane w to co dzieje się na blokach Nic na pokaz, ale jestem z bloków, la vida loca Latam w bluzach od ziomów i robię pożar na trackach I nie chcę poznawać ludzi bo wszystkich ich zdobi maska Bo wystarczysz mi ty i te pierdolone łóżko Przy tobie czuję bliskość i chcę kurwa tak na zawsze Żebym się uspokoił starczy pierdolone słówko Dziennie sto razy mówię, że cię kocham No bo powtarzam to jak mantrę, wszystko jest na poważnie Kasa z muzy, małe miasto, mała Bibi i jest pięknie Wszystko jest na poważnie, weszło mi to na banie Wszystko inne jest nieważne kiedy jestem z tobą ♪ Nic nie rozumiem chociaż chciałbym Nieodpowiedni ludzie sprawiają, że jestem martwy Spalam cztery gramy trawy Patrzę w gwiazdy i mam szczerą nadzieję, że mi to wyjdzie Nic nie rozumiem chociaż chciałbym Nieodpowiedni ludzie sprawiają, że jestem martwy Spalam cztery gramy trawy Patrzę w gwiazdy i mam szczerą nadzieję, że mi to wyjdzie Nie boję się niczego, boję się tylko siebie Skończę w grobie, albo na jebanym szczycie W bacie skun co nie drapie w podniebienie Ból nigdy nie minie zmieni się tyle, że pójdę do przodu a ty zostaniesz w tyle I tyle, bliscy zawsze ponad wszystko, jebać kasę Jebać mnie i jebać sławę, choć jak mogę wydać album to chcę robić to na zawsze To chcę robić to na zawsze To chcę robić to na zawsze To chcę robić to na zawsze, ej To chcę robić to na zawsze Nic nie rozumiem chociaż chciałbym Nieodpowiedni ludzie sprawiają, że jestem martwy Spalam cztery gramy trawy Patrzę w gwiazdy i mam szczerą nadzieję, że mi to wyjdzie Nic nie rozumiem chociaż chciałbym Nieodpowiedni ludzie sprawiają, że jestem martwy Spalam cztery gramy trawy Patrzę w gwiazdy i mam szczerą nadzieję, że mi to wyjdzie To chcę robić to na zawsze To chcę robić to na zawsze To chcę robić to na zawsze, ej To chcę robić to na zawsze