Jestem żywym trupem, na mieście jestem duchem W godzinę łapię stówę, kurwa nie pytaj co u mnie Pa-pa-paranoja, skrajne myśli i oblicza Tylko jedno lustro, mam w nim dwa inne odbicia Dom trapu, z dystansu dom strachu Parter, wyjebane okna i drzwi bez zawiasów To dom trapu, gdy nie czuję strachu Mówili, że będę na dnie albo skończę w piachu Bo czułem się za dobrze, xan trzymał kontrolę Zjebane poczucie, jakby nic nie miało boleć Porobiony bez wyjątków, zawsze w trakcie i po szkole Można bać się, zwłaszcza wtedy jak drag ma główną rolę Przed oczami miałem ciebie, nie wiedziałem co jest dobre Odebrałem 200 oksów, nie dam rady unieść powiek (Pako) Czuję się bezpiecznie kiedy wiem, że jesteś obok mnie Dreszcz na całym ciele, wiem, że mogłem skończyć sam na dnie Więc wyjąłem to z szafy, tracki, a nie stare szmaty Wyjąłem co miałem w pudle, też byłem mimem przed dragi Jestem zmieszany jak kundel, przez to co czuję po branży Wszystko czego im brakuje widać już po samej twarzy Posypane ripy, typy najebane prochem Jesteś tym co jesz, syntetyk zamieni cię w kopię Miałem się nie podnieść ale wszystko siedzi w głowie W Margielach za pięć koła, byłem jedną noga w grobie Jestem żywym trupem, na mieście jestem duchem W godzinę łapię stówę, kurwa nie pytaj co u mnie Pa-pa-paranoja, skrajne myśli i oblicza Tylko jedno lustro, mam w nim dwa inne odbicia Dom trapu, z dystansu dom strachu Parter, wyjebane okna i drzwi bez zawiasów To dom trapu, gdy nie czuję strachu Mówili, że będę na dnie albo skończę w piachu