Rap daje mi plus, choć kieruje mną impuls
Ciebie to zjadałem synku, jeszcze jako gimbus
Niszczę ich jak zdrowie, tani syf na każdym winklu
Więcej niż Ty w głowie, to mamy kurwa na dysku
Tylko z moją kliką obecnie prowadzę dyskurs
W nocy walę wódę, za dnia popijam hibiskus
Patrzę na raperków, bym wypierdolił ich w pizdu
Bo nie ma z nich pożytku, barman jeszcze po łyczku, yeah
Nie chcę po singlu słyszeć, ile mogłem osiągnąć wcześniej
W chuju mam to gdzie mógłbym być z tym
Skup się na tym, gdzie teraz jestem
W chuju mam ten wasz śmieszny wyścig
Nigdy niczego dla wyświetleń
Robię rap by nie być jak wszyscy
Wszyscy, których mogę zabić wersem
Dali serce, mózg, ręce, no to działam
Z temperamentem teraz se męczę ich tępe stada
Można zarzucić mi więcej nawet, niż zarzucałaś
Ale nie to, że Peter jest słabym MC
Wypierdalaj!
(Owoc)
Łapie mnie na wkurwienie
Bo ilu z was myśli, że to moje przeznaczenie?
Od małolata to bunt, i już chuj z tym, czy marzenie
Ona patrzy się tak, słyszę każde jej westchnienie
Ciekawe, czy taka chętna byłaby, gdyby znała podziemie?
Wtedy niszczyłem miejskie mienie
W tej całej patologii już zapuściłem korzenie
Weszło to w moje żyły i zmieniło mi ukrwienie
A blanty zjechały gardło i wokalne ubarwienie
Ale ona nie wie, nie, nie wie
Nie wie, że noszę więcej niż te katolickie brzemię
Zapierdalam za dwóch, że przez to się rzadziej śmieje
Że piszę zwrotki na dworze, że przez to pół roku chleje
Po to to chciałem robić, uprawiać trudne życie
Ten uliczny aerobik, żebyś już kurwa nie mógł mi zaszkodzić
I wiem, że pójdę dalej i że serce mi odmrozi
Ale tylko w ten sposób czuję, że wciąż ufam Bozi
Kocham to gówno, jak każdy jego takt
Już parę lat temu podpisałem pakt
I wciąż nie ufam psom, a moja muza to fakt
I dlatego robię rap
Kocham to gówno, jak każdy jego takt
Już parę lat temu podpisałem pakt
I wciąż nie ufam psom, a moja muza to fakt
I dlatego robię rap
Zarzucili raz, że tworzę generyczne gówno
Jak nie siada zwrota, no to sorry, ale mówię trudno
Dlatego robię rap, nie jest to nadzieją złudną
Że jak wystrzelę pociski, to Cię wgniecie w ziemie równo
Latam jak pegaz, nie musisz wiedzieć o co biega
Nikt się nie spodziewał, jak wydawałem nielegal
Mike jak ninja, zakrada się w nowych cichobiegach
Ogarnąłem swój lot i lepiej żebyś mi go nie zjebał
Moc dają mi mistyczne runy, szerzej znane
Jako butle wódki, piwerka i tanie rumy
Przekładam frustrację wprost na głosowe struny
A jak nadal nie skumałeś, to myśl o paleniu gumy (wypierdalaj)
Sami OG's wokoło, pod sceną tłumy ludzi, a ja robię to pro bono
Nie zamroczysz mnie mamoną
Nie odmawiam ziomalom i już skręconym gibonom
Jak gramy na mieście to nas proszą o bis
Jest paru typów, z którymi bym nie chciałbym beefu
Bo ich nie stać na diss
Jadę autem, leci mi nowy Wiz
Prawie jebnąłem gościa z przodu
No bo wysyłam jej emoji kiss
Słyszysz na mieście, kiedy opony pisk, yeah
Wjechałem grubo mówią: "Zippy, oh jeeez", yeah
Ja pełen wigor, kiedy wake up like this, yeah
Jesteś wyszczekany, to lepa na pysk
Od dzieciaka gram na nerwach tym fletom
I dwie połówki na before, homies lecieli z fetą
Dusił mnie dym, albo patoli fetor
A ona nie wie, że ten styl rozbijany o beton
Dlaczego rap? Nie pytaj, nie mów nic
Łapie mnie kurwica, ale nigdy zębów zgrzyt
Połowa raperów talkin' bout shit
Jak to rzucam na cypher, to po mnie nie powinien nikt
Kocham to gówno, jak każdy jego takt
Już parę lat temu podpisałem pakt
I wciąż nie ufam psom, a moja muza to fakt
I dlatego robię rap
Kocham to gówno, jak każdy jego takt
Już parę lat temu podpisałem pakt
I wciąż nie ufam psom, a moja muza to fakt
I dlatego robię rap
Поcмотреть все песни артиста