Nigdy Nie usłyszę kochanych twych słów Nigdy w życiu bym się tego nie spodziewał Co przyniesie ta droga z rzeki prosto w ocean Nie wybieramy się na stadion Ale stadion nas wybiera Setki ludzi inny problem Ale każdy to samo tu śpiewa Ciężkie czasy bo mam w głowie ludzi Jeden zbija sporą fortunę Drugiego to już nudzi Wciska bez sprawdzenia guzik Widać że nie zależy Praca już jest załatwiona No bo kurwa został mężem Zuzi Nie pasują mi układy Nie oglądam ustawionych meczy Nie obstawiam stsy Wiszą jak wysoki sąd Mamy już komplecik W moim kraju połowa to dzieci Niby nie ale trochę śmieszy Nigdy Mnie nie ogarnie taki dreszcz jak kiedyś Tamto skrzyżowanie rąk Potrafić szybko to wymienić Jak w trójmiescie towary na statku A z nawyków został mi na głowie tylko ten kaptur Już nigdy Nie usłyszę kochanych twych słów Już nigdy Nie usłyszę kochanych twych słów Nie wstaje rano Biologiczny zegarek bez kontroli mi stanął Następny był ustawiony chyba na tą szesniastą Światło szybciej gasło ale mamy lato Cieszymy życiem się Dlatego palimy gelato Nigdy Nie usłyszę twoich kochanych słów Do tej ostatniej grobowej deski Ukojenie wśród bratnich dusz Gdzie na stole same kartki i tusz Obok zielonych kwiatów Leży bez pański bukiet róż Nas już nic nie podzieli na pół Chociaż czujemy głód Pośród tłumów chłód Ogień rozpalę z tych kilku bezwartościowych słów Zdanie kładę może tym komu pomogę Ale jeśli nie to luz Jak w otwartą dłoń Mam w zwyczaju tę potrzebę Co wychodzi z pomiędzy Skroń Zapisać żebym przynajmniej widział co się u mnie dzieje Bo czasem coś pamietam Jedną z tych rzeczy było nasze wspólne wyjście w plener Już nigdy Nie usłyszę kochanych twych słów Już nigdy Nie usłyszę kochanych twych słów Już nigdy Nie usłyszę kochanych twych słów Już nigdy Nie usłyszę kochanych twych słów