Ej, stary, dramy mi się sypią jak wam węże Już nie wiem, czy mam gadać, kurwa, z lekarzem, czy księdzem Imperium żyje seksem, ale nie każdy zna sekret Tak samo jak swe miejsce, gdy pierwsze miejsca pełne pychy są Pamiętam mary senne i jak liczyłaś chmury, które wypuszczałem, śmieszne Pamiętam z Tobą góry, wtedy wszystko było pewne Ja tylko siedziałem i czekałem, aż to jebnie I może to nieśmieszne, ale znowu najpеwniej się pożegnamy na ostatnim balu Na centrum w Twoim miеście, na zajebistym flexie Albo pod kiblem gdzieś na festiwalu Ja kiedy chcę dorosnąć, zamykam oczy mocno I wmawiam sobie: "nie ma już koszmarów" Jak pokonać samotność, gdy co dzień puka w okno? Wytrzymaj jeszcze tylko chwilę żalu Gdy w Krainie Lodu topnieje ostatnia nadzieja, a ja Nie widzę już dna Od świtu do wschodu szukamy się wokół, a nie mamy szans Się spotkać za dnia Gdy w Krainie Lodu topnieje ostatnia nadzieja, gdzieś tam Płynie moja kra I nikt nam nie wróży nic więcej niż sople na grobach i mgła Choć nie znają nas Od świtu do wschodu znów marzę, by spotkać Cię w swoich snach Koszmarach jak grach I nie ma nikogo, Snowpiercer odjechał i zostałem sam Zmarznięty do cna Daleko od mroku i przewrotnych pokus czeka na nas świat Wiesz tyle, co ja A chmury z zachodu przyniosą nam krople zimniejsze niż łza Krople pełne zła ♪ Za szalonych bogów, których mijamy obojętnie od lat Jak miasta bez nazw Wypiję za wrogów i wyjdziemy razem, nim skończy się bal W Krainie Tysiąca Baśń A serce z kamienia się kruszy, gdy znowu nad wzgórzem znak Aard Wśród ballad i kłamstw Gdy w głuszy usłyszysz melodię Priscilli, uśmiechnij się tak Jak szalony bard ♪ Dotarłeś tam, gdzie diabeł mówi dobranoc Żegnaj