Wypełnia mnie trucizna, krew brudna jest jak Wisła Przepływa mi przez serce, a serce całe w bliznach Krew czarna jest jak dziura, a skóra przeźroczysta Krew czarna jest jak chmura, ta czarna chmura w myślach Wypełnia mnie trucizna, krew w żyłach mi ostygła A przecież była ciepła, jest ciemna była czysta W smaku jest pewnie gorzka, a wcześniej była słodka Rzecz to jest oczywista, się wgryzła w nią trucizna Truciznę łatwo dostać, truciźnie ciężko sprostać Truciznę łatwo poznać, chociażby po tych zwrotkach Zatrutą krwią pisanych, trucizną od nas samych Kiedy zatrute strzały, słowami posyłamy Trucizna truje w domach, trucizna w naszych oczach Trucizna pyta o nas, nikt przed nią się nie schowa Jebana zbiera żniwa, zepsuta krew zastyga I nie ma antidotum, gdy rozum już skaziła Zatrute doświadczenia, zmieniają punkt widzenia Nic nie jest takie same, gdy serce zmienią w skałę Tracimy zaufanie, wrażliwość też gdzieś pryska Wizje poszatkowane, nie pozwalają wyspać Skażony się zamyka i ból go nie dotyka A prawda nie wypływa, prawda jest zaraźliwa Świadomość jest najgorsza i ciężka jej walizka Krew czarna jest jak owca, skaziła ją trucizna (ją trucizna)