Pamiętam czasy Kiedy mój język brzytewka Chroniły tylko zęby zaborcze I łase mięsa czerwonych sztandarów Z palców sypał się lep Słodki jak mefedron Na każdą obcisłość Napiętą w dżins wspaniały Galop a nawet samo jego wrażenie Sam w sobie był credo Więc kopytka stukały nam bose Pamiętam czasy Przez zakazy i klamry Społecznych obietnic Przedzierałem się jak przez chaszcze Na przemian rwąc kłujące zasieki To znów ciesząc brzuch nienasycony Leśnymi owocami Biegłem biegałem Miałem coś potem nie miałem Chciałem czegoś a Potem to zgubiłem Nie wiem gdzie byłem Wiem że wróciłem Gdzie ja nie byłem Czego nie widziałem Czego nie przeżyłem Czego nie wypiłem Czego nie zażyłem Kogo nie kochałem Kogo nie zraniłem O czym zapomniałem Czego nie spieprzyłem Czemu się nie bałem i Czemu się bałem