Niespokojne wozy niepewnie cięły noc I rwały wciąż na boki, jakby chciały kąsać mrok Pod maski brały wodę, mrużyły ślepia złe Najwyższy czas na oddech, najwyższy czas na sen ♪ Ze znaku ktoś dla żartu zmazał kilka cyfr Do miasta było siedem, siedemnaście albo trzy Jedyny hotel, portier i napis, "Miejsca brak" Cieć wyciągnął dłoń, a potem szepnął, że coś może ma ♪ Marmurowe schody wiodły aż pod dach O krok od ślepych luster, z których dawno wyciekł blask Na ścianach wydrapane szeregi obcych dat Blaszane palmy w holu pokornie ssały piach Hotel "Patria" na godziny Jedna gwiazdka, cztery łzy Hotel "Patria" na godziny Mieszanka szkła i cyny, przy rynku w kocie łby W dancingowych salach gdzie dawniej szalał tłok Tańczyła jedna para, on był Arab, ona blond Prosiłem o kieliszek, a kelner przyniósł dwa Pierwszy – by nie słyszeć, drugi – żeby spać Hotel "Patria" na godziny Jedna gwiazdka, cztery łzy Hotel "Patria" na godziny Mieszanka szkła i cyny, przy rynku w kocie łby ♪ A radio podało, że idzie poprawa Będzie pogodnie i słońce bez plam W barze na rogu znalazła się kawa Tylko hotel ciągle stał ten sam Hotel "Patria" na godziny Jedna gwiazdka, cztery łzy Hotel "Patria" na godziny Mieszanka szkła i cyny, przy rynku w kocie łby Hotel "Patria" na godziny Jedna gwiazdka, cztery łzy Hotel "Patria" na godziny Mieszanka szkła i cyny, przy rynku w kocie łby