Pamiętam jak nie miałem tego jeszcze Pamiętam jak nie miałem tego jeszcze Na własne oczy widziałem za dużo Może dlatego zacząłem nieco wcześniej Na delirce przekonałem się, ile ma piekło pięter Retrospekcje (cii), jestem jego dzieckiem Duszę się przez to we śnie Przez ten syf prawie wyzionąłem ducha Jaka szkoła? Żadne rekolеkcje Napierdala głowa mnie po skręciе, zaraz beton pęknie Stary od brauna stracił nogi, dostał pierwszą lekcję Myślałem, że będzie bezboleśnie jeśli więcej wezmę Niekoniecznie, zmieniła się głowa, już nie będzie pięknie Weź tą nędzę, je wszystkie od siebie wnet odetnę Chcą mieć tyle kryształu na sobie, ile jest w holendrze Ale Piter jest od zawsze alergikiem Uczulenie mam na twoją cipę, no i mam cię w kicie Dziękuj Bogu jeśli masz ekipę, posłuchaj co widzę Samotność na blokach krąży, a on stał się mitem Zszarganą mam psychikę, wiesz jak Kiedy spalę pecynę z ziomalem śmiejemy się z waszych liter Wasz rap za chwilę, to przyciszę Ktoś tak szczeka, z twarzy psy ciche Mam tak ujebaną mordę, także wolę zostać dzisiaj w domu Znowu wjebałem za dużo, siano znika znowu Tego nie da się posprzątać, naturalny syf na bloku Łyka soku, wóda, kilka pokus, nie chcę dzisiaj głodu Gdy ona nie chciała żyć, dałem dziwce powód Przy tobie nie chciały być, dla mnie wyjdą z grobu Idź po rozum, w kilka dni wrzucę ich do rowu I pewnie nie zapyta nikt, kiedy zniknie znowu Walę w ryj, gdy ty zostawiasz na piździe kożuch Dziś już mamy dosyć klik i waszych kołchozów Chcę się bić, kiedy bliscy mówią, "Bitwę porzuć" Kiedy ja wierzyłem w nich, weź to wszystko zrozum ty Wielki brat wszystko widzi Nie ustawiam się, gdy się brać dziwko wstydzisz (ej)