W lawinę wszedłem, która wnet Przykryła duszę mą Czy wiesz, że garbus znany ci Pod złotym wzgórzem śpi? Ty, która chcesz pokonać ból Musisz służyć, dobrze służyć mi Czasem się otrzesz o mój bok Po złoto schodząc tu I karmisz karła, chociaż on Nie skarży się na głód Na cóż mu towarzystwo twe On w samym środku, w środku świata jest? Na ten piedestał to nie ty Dźwignęłaś przecież mnie Nie zmusisz mnie, bym ukląkł Nagością budząc śmiech Ja jestem piedestałem sam Na którym wznosi, wznosi się mój garb Ty, która chcesz pokonać ból Jak masz dostąpić moich łask Te okruszyny dając mi Zamiast swą miłość dać? Nikt nie uwierzy tu w twój ból Jest tylko cieniem, cieniem moich ran Dzisiaj za tobą tęsknię choć Nie wierzę przecież w nic Dzisiaj o ciebie proszę choć Niczego nie brak mi Ty mówisz, że odeszłaś już Lecz jeszcze czuję, czuję oddech twój Łachmanów nie noś, dobrze wiem Nie jesteś biedna tak I mniej gwałtownie kochaj mnie Gdy ci odwagi brak Na miłość twoja kolej dziś Twe ciało już na sobie mam