Kishore Kumar Hits

Jacek Bonczyk - Opowieść pewnego emigranta şarkı sözleri

Sanatçı: Jacek Bonczyk

albüm: Dzieci Hioba


Pięciu na jedną salę kładli na Banacha
(Miejsca ciągle za mało, a rak coś się pleni),
Więc pięciu nas leżało, a każdy miał stracha,
że to kres jego drogi na tej ciężkiej ziemi.
Ten spod okna z godnością znosił swoje lęki:
Szlafrok, kapcie, tranzystor, oficerska mina.
Dyrygował, jak mamy korzystać z łazienki...
A ja - nic nie mówiłem. Czytałem kryminał.
Drugi, z guzem na wardze, lubił telewizję,
Więc każdą wolną chwilę na kobiecym siedział;
Mówił - wie pan, w cywilu to ja jestem fryzjer,
Ale teleturnieje mnie biorą, ta wiedza!
Godny zgodził się, owszem, że bez wiedzy nijak,
On jednak osobiście zwykł chadzać do kina;
Po czym włączył tranzystor na Radio Maryja,
A ja - nic nie mówiłem. Czytałem kryminał.
Trzeci wciąż się naświetlał, miał głowę w bandażach,
Skórę twarzy jak sandał i dziurę po uchu.
Znikał "płucka przewietrzyć i raczka podsmażać"
Nikotynka - powiadał - podtrzymuje na duchu.
Ten od teleturniejów odmawiał jej zalet.
- Panie! Pański nowotwór, to ta nikotyna!
Obrażał się Palacz - Przecież uchem nie palę!
A ja - nic nie mówiłem. Czytałem kryminał.
Czwarty też małomówny. Wwieźli go o zmierzchu
I wcisnęli na siłę w kąt pod Krucyfiksem.
- Tak na oko - oświadczył - jestem zdrów! Po wierzchu!
Ale rak mnie wyżera, jak żyd krem w Bar Micwę!
Tu Godny się ożywił słysząc temat "Żydzi".
- Zlatują się, jak muchy, a my - jak padlina!
Nie dość, że takie żyje, to jeszcze z nas szydzi!
A ja? - nic nie mówiłem. Czytałem kryminał.
- Polacy Adzikowi* winni są pomniki
Za to, że tyle tego robactwa wypalił!
- Ale żydki się w Krzyżu kryją, jak korniki!
Papieżowi jarmułkę założyć kazali!
- Odwiedzał synagogę - tłumaczył Telewidz,
Ale go zakrzyczała rakowa rodzina.
- Niech pan tutaj nie broni żydowskiej bolszewii!
A ja - nic nie mówiłem. Czytałem kryminał.
- Pan zgasi już to światło! Przecież spać chcą chorzy! -
Sklął mnie potem wsłuchany w radiowe nieszpory
Ów, co godnie ból znosił, ale się położył,
Bo po takiej dyskusji poczuł, że jest chory.
Z twardą kulą w przełyku łaziłem po ciemku
Zimną wodą spod kranu chłodzić suche usta,
A Bezuchy po łóżku ciskał się i stękał
- Kładą tu byle kogo i nie można usnąć!
Rano mnie wypisali zaraz po badaniach.
Teraz już tylko dni do wyroku odliczać...
Pod oknem siedział Godny. Wkładałem ubranie.
Nagle, ni stąd, ni zowąd mówię - Zdrowia życzę...
Wyrwał się z odrętwienia, jakbym był majakiem.
- No proszę! Jednak umie pan mówić, jak widzę!
A myśmy już myśleli: z książką, to snob jakiś...
- Nie, proszę pana - mówię - nie snob. Jestem Żydem.
Oj, odjęło mu mowę. Bo o co tu pytać?
Wyraźnie było widać kiedy się przeraził,
że pacjent - żyd już wie, kto jest antysemitą
I zgładzi go przez Spisek Żydowskich Lekarzy!
Odszedłem, bezskutecznie próbując przełykać
I w ustach mi gęstniała tysiącletnia ślina.
- Spluń za siebie - mówiło mi coś - spluń i zmykaj!
A ja obracałem w pamięci kryminał.
* Adzik - w pewnych kręgach czułe zdrobnienie od Adolfa (Hitlera).

Поcмотреть все песни артиста

Sanatçının diğer albümleri

Benzer Sanatçılar