Na parapecie wsparta siedzi W niebieskiej sukni Nazywa się na pewno Na pewno Marta Lub może jeszcze smutniej Siedzi w otwartym oknie I czyta stare wiersze Przebrzmiałe bezpowrotnie Jak pocałunki pierwsze Litery drukowane Przed jej oczami skaczą W jej sercu niezakochanym Jesienny dzień się zaczął Na parapecie wsparta siedzi W niebieskiej sukni Nazywa się na pewno Na pewno Marta Lub może jeszcze smutniej Spogląda obojętnie W ulicę spowszedniałą Tam gdzie dziewczyny skrzętnie Sprzedają swoje ciało Spogląda i zazdrości I w dłoniach oczy chowa Że nawet takiej miłości Los jej nie podarował Nie podarował Na parapecie wsparta siedzi W Niebieskiej sukni Nazywa się na pewno Na pewno Marta Lub może jeszcze Smutniej