Pod wieczór dobrze było, gdy na polu pełnym zbóż Z diabłem się spotkał dobry Pan i Jego Anioł Stróż Diabeł był zdrowy jak ten rydz Po prostu czart na schwał Anioł, zalany w drobny mak, na nogach ledwo stał Ho! Ho! Na nogach ledwo stał Chłop, gdy usłyszał Pana głos, poprosił ich na stronę I poczęstował z flachy wprost świeżutkim samogonem Pociągnął zdrowo Anioł Stróż i flachę Panu dał A czart do gardła nie lał nic, a czart się tylko śmiał Ho! Ho! A czart się tylko śmiał Robotnik, co z roboty szedł, przez drogi asfaltowe Wyciągnął z torby chleba pół i tyleż "Wyborowej" Ksiądz proboszcz Który wracał z mszy prywatnym samochodem Zaprosił na plebanię i ugościł starym miodem Minister wyznań witał się z Panem Jak z własnym bratem A potem toast piękny wzniósł wybornym "Araratem" A rano, gdy ich dopadł kac W przydrożnym wiejskim rowie Anioł do Pana rzecze tak: "Mój dobry Boże, powiedz Czy diabeł sobie wszył, czy co, i trzeźwym musi być?" Pan odpowiedział "Spójrz na świat, on już nie musi pić" Ho! Ho! On już nie musi pić