Stalo dwóch przyjemniaczków na rogu ulicy. Jeden z morda porzadnie rozbita. Drugi lysa jak ksiezyc mial czaszke. Jeden chcial mi odsprzedac cegielki. Drugi chcial, zeby dac mu na flaszke. Gdy pierwszemu trzesly sie rece. Tak nawijal do mnie ten drugi: - Zbieram panie te datki nie na swoje wydatki, Lecz by oddac mamusi mej dlugi. Tu sie wzruszyl do lzy tej ostatniej, potem rzekl mi: - Bierz pan i plac! Kiedys wszystko pozwracam. - A ja panie mam kaca - rzekl mi drugi - Nie moge juz stac. Przepijalem to zycie uczciwie, Równo panie piecdziesiat lat Zylem tu jak za kare, Lecz sie nie zadluzalem, Mnie wystarczyl raz dziennie alpagi czad I jak pan mi kopsniesz na flaszke Znowu bede wiedzial, ze zyje, Ten pan wciska, ze zwróci, gdy na mame sie zrzucisz, A ja panie to uczciwie przepije. Bez wahania portfel wyjalem I w menela rzucilem datkiem. Wczoraj hulal, ma kaca, lecz niczego nie zwraca, On po prostu porzadna mial matke.