Nie pomni dziś filozof pan, historyk i teolog, Kto pierwszy krzyknął – Wolność dam! Czy tyran, czy też prorok? I co na myśli człek ów miał Też nikt z nas nie pamięta Czy łańcuch, co dwie ręce skuł, Czy rozerwane pęta? Lecz wolność, wolny! Jak pięknie się odmienia. Wolność! Wolny! Przez wieki bez wytchnienia. Wolność! Wolny! I nikt jej nie rozbudził. Bo wolność, ludzie, to tylko lep na ludzi! I trwa to już tysiące lat i nic się tu nie zmienia Krzyczymy wolność po to, by nie spały nam sumienia. I każdy wiek przykłady dał, te przypłacone głową. By wierzyć, że i wolność to nie tylko piękne słowo Więc wolność, wolny! Jak pięknie się odmienia. Wolność! Wolny! Przez wieki bez wytchnienia. Wolność! Wolny! I nikt jej nie rozbudził. Bo wolność, ludzie, to tylko lep na ludzi! Bo ten, co wisiał w cieniu drzew, przed śmiercią się pocieszał, że to za wolność, chociaż też tak myślał ten co wieszał. A ten co wydał rozkaz: Śmierć! Szampanem się uraczył Bo wyrok brzmiał: Za wolność! Więc pan sędzia mu wybaczył Więc: Wolność! Wolny! Jak pięknie się odmienia. Wolność! Wolny! Przez wieki bez wytchnienia. Wolność! Wolny! I nikt jej nie rozbudził. Bo wolność, ludzie, to tylko lep na ludzi! Więc lały się przez cały czas krwi purpurowe strugi Bo zawsze jednym była śmierć, by wolność była drugim. I zawsze jakiś człowiek jest, co w czasach niespokojnych Zarzuca sobie pętle, bo nareszcie chce być wolnym. Więc: Wolność… Wolny…