Jestem uciekinierem. Los wpisany w rysy twarzy mam Niosę krzyż, podatność, bagaż, DNA Zamykam oczy, znów porywa mnie prąd zmian Jestem spokojny. Obok mnie mój przyjaciel Strach Wiernie towarzyszył mi od najmłodszych lat Nawet w snach, w których ginę kolejny raz I nie ma wielkich oczu, w ogóle nie ma ich Za to lubi tańczyć, jak moje serce gubi rytm Jest jak czarny mustang w zaciśniętych ustach Duszę się, nie potrafię w jednym miejscu ustać Mam jedno życie i nie wypełni go pustka Podatność - pijawka, przyssawka, pluskwa Zdeformowana twarz nie spojrzy na mnie z lustra Z uśmiechem, jakby zdołała mi coś już ukraść Najpewniej to, dzięki czemu wstaję z łóżka Nie widząc zawartości żołądka na poduszkach Jestem uciekinierem. Oswajam swoje lęki Bezwład ciała, zaglądając im w szczęki Ciarki, które spływają na koniec ręki Aż kapie z opuszków atramentu błękit Lub czerń. Myśli część w nią spowita Jabłka, jabłonie - metafory o stereotypach Uwarunkowaniach, skłonnościach i deficytach Czytasz między wersami albo sens zanika Mijam korowód ciał w marszu, choć martwych Obraz się wtapia w tęczówki szarej barwy I zmienia mnie, weryfikuje moje prawdy Jak każdy motyl, wykluwam się z larwy Katharsis, białe kartki, znów czuję ciarki Wypuszczając wygłodniałe psy z klatki Dzielę się strachem bez hamulców żadnych już I dalej biegnę, chociaż brak mi tchu (Chociaż brak mi tchu, chociaż brak mi tchu)