Ey, ey, ey W pralce gnije sześć koła Nie chcę mi się w śniadanie Oglądam "Matura to Bzdura" I patrzę kto ile ma na Instagramie Wiem kto tu kłamie i kto nic nie umie Kto się promuje, a kto konsument Wiem wszystko o wszystkich, bo muszę Ostatni rok przegadałem sam ze sobą I się okazałem spoko Jestem zbudowany z tego, co wszyscy myślą o mnie Choć to niemodne i nieprzyjemne Wielu ludzi wierzy we mnie Wielu wbija we mnie Jakaś garstka dba o klęskę I to jest urocze jak kompilacje ze słodkim pieskiem Piję laktozę, jem mięso, toleruję gluten I bardzo sprawnie operuje fiutem Jakaś laska wsadziła butelkę W komentarzach poruszenie wielkie Odkąd nie oglądam telewizji To jestem zalewany jeszcze większym ścierwem Reklamo w środku filmu, tęsknię Jestem tylko gościem świata Który nie należy do mnie Ale mi przykro jest patrzeć na jego pogrzeb Wyspa śmieci już pięć razy przerosła Polskę Wkrótce zabraknie wody i będziemy w kropce Lecą już do nas papugi zielone A oni mi ciągle te rurki w tę colę I dławi się wieloryb biedny, niewinny I nawet nie ma o tym opinii