Mój tata, kurwa mać, pije alkohol, a ja znowu siedzę sam Jakbym był jakąś wywłoką i ciągnął od niego hajs Ledwo styka mu na życie i wciąż narzeka na świat Wieczorem siedzi na cipie i zeruje czteropak Cały czas, mieliśmy być razem Jak byłem mały parę lat widziałem mamę Zostaliśmy we dwoje, ale to było kazane Miał jeszcze tyle marzeń, a dzisiaj gapi się w ścianę Byle do piątku Byle do piątku Tylko byle do piątku Jak ten człowiek na dworcu Tylko, że ma dach Byle do piątku Byle do piątku Tylko byle do piątku Przecież praca to rozwój I ten ciągły brak Wreszcie mamy ciepło, tak długo o tym marzyłem Tato, powiedź mi po co chowasz wódkę przed synem? Cały czas Cię widzę, cały czas w Ciebie wierzyłem Wiem, że jest Ci przykro, ale sam sobie ładujesz sztylet Chciałbym, żebyś wiedział, że nie chcę się z Tobą żegnać Gdy wysiądzie Ci wątroba i rozdzieli nas karetka Zawsze chciałem rapować, bo mogę się uzewnętrzniać Bo życie mamy w prawdzie, a nie w jebanych butelkach Wszystkie dragi, spliffy, butle i ten pierdolony syf I rozmowy z kobietami, które nie kumają nic I to gówno, które ciągnie tam gdzie serio nie chcesz być Mhmm, a gdzie ty? Te wszystkie dragi, spliffy, butle i ten pierdolony syf I rozmowy z kobietami, które nie kumają nic I to gówno, które ciągnie tam gdzie serio nie chcesz być Gdzie w tym wszystkim kurwa jesteś ty? Byle do piątku Byle do piątku Tylko byle do piątku Jak ten człowiek na dworcu Tylko, że ma dach Byle do piątku Byle do piątku Tylko byle do piątku Przecież praca to rozwój I ten ciągły brak