Wirują, wirują tysiące szprych W kole fortuny, matuli Ta balladka jest o tych Co się za pewnie, poczuli ♪ Raz jeden gość w karty grał W brydża, pokera, czy wista I układ, wspaniały miał Lecz kart, zbyt mocno nie ściskał Wtem światło trach zgasił ktoś Karcięta z rąk mu wyrwano Do dzisiaj, pechowy gość Wspomina szansę przegraną Bo wirują, wirują tysiące szprych W kole fortuny matuli Ta balladska jest o tych Co się, za dobrze poczuli Choć wspaniały był start Nim koniec uwieńczy dzieło Już zamieniło się w marny żart Co się tak pięknie zaczę-ę-ło ♪ Kierując w niełatwy czas Na przykład autem czy krajem Zapinaj pas, szanuj gaz Gdy stromej drogi gnasz skrajem Uważaj na śliski bruk I nie poświstuj w euforii Gdy auto mknie w szosy łuk Gdy kraj wchodzi w zakręt historii Bo wirują W kole fortuny matuli Ta balladska jest o tych Co się za pewnie poczuli Bo choć wspaniały był start Nim koniec uwieńczy dzieło Już zamieniło się w marny żart Co się tak pięknie zaczę-ę-ło W związku z czym na przyszłość Pamiętajmy, że Że kiedy grają co świt Ambicje twe niespożyte Gdy idziesz na górski szczyt Zrób sobie obóz pod szczytem Tam przemyśl kolejny plan A teraz schodzę wam z oczu Bym w tej balladce i ja Też się za pewnie nie poczuł