Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu Choćby najbardziej pobieżnym Że się spotkali pan ten i pani W pociągu dalekobieżnym Ona na pozór duży intelekt On może trochę mniej Ona z tych, co to pragną zbyt wiele On szeptał jej Za kim to, choć go wcześniej nie znałem Przez ciasny peron się przepychałem? Za Panią, bynajmniej za Panią... Przez kogo płonę i zbaczam z trasy Czyniąc dopłatę do pierwszej klasy? Przez Panią, bynajmniej przez Panią Byłem jak wagon na ślepym torze Pani zaś cichą stać mi się może Przystanią, bynajmniej, przystanią... Mówię, jak czuję, mówię, jak muszę Gdzie Pani każe, tam z chęcią ruszę Za Panią, bynajmniej za Panią Ta pani tego pana niszczyła Przez cztery stacje co najmniej Zwłaszcza złośliwie zaś wyszydziła Użycie słowa "bynajmniej" A on, on w końcu nie był zbyt tępy Cokolwiek przygasł, to fakt Ale ogromne zrobił postępy Mówiąc jej tak Człowiek czasami serce otworzy Kto go zrozumie? Kto mu pomoże? Nie pani, bynajmniej nie pani... I kto, nie patrząc na tę zdania składnię Dojrzy, co człowiek ma w sercu na dnie? Nie pani, bynajmniej nie pani... Dla pani, proszę pani, wszystko jest proste Myśli są trzeźwe, słowa są ostre I ranią, cholernie mnie ranią! I wiem, że jeśli szczęście dogonię W cichej przystani się kiedyś schronię To nie z panią, bynajmniej nie z panią Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu Które jest prawie skończone Że gdy rozstali się ten pan z panią Szedłem za nimi peronem I wtedy tego, co się zatliło I uleciało gdzieś w dal Przez małą chwilę mi się zrobiło Bynajmniej żal... Bynajmniej żal... Bynajmniej żal... Żal