Chodź, razem na chwilę umrzemy Znikniemy, może kiedyś wrócimy tu Będziemy leżeć nie na ziemi Tylko nad ziemią, tak z parę stów Choć za wcześnie na ślub Że będę po grób, nie mogę obiecać tego na razie Teraz mogę cię tylko zabrać do chmur Jak lato pachną Twoje włosy Kucyk, kacyk no i kocyk Rzućmy to wszystko, jak papierosy Puśćmy z dymem to czego mamy dosyć Miasto, w którym każdy zna nasze tajemnice Kierowców Ubera, mylących dzielnice Klity w sercu miasta za chore pieniądze Zdrowe pudełka, liczące kalorie Chodź, razem na chwilę umrzemy Znikniemy, może kiedyś wrócimy tu Będziemy leżeć nie na ziemi Tylko nad ziemią, tak z parę stów Choć za wcześnie na ślub Że będę po grób, nie mogę obiecać tego na razie Teraz mogę cię tylko zabrać do chmur Chodź, razem na chwilę Zostawimy wszystko w tyle Mamy powrotny bilet, ważne Że razem, nie ważne na ile Zostawmy banki, zostawmy bilbordy Na każdym z nich moich znajomych mordy Zostawmy branżę, zostawmy poglądy Już się nie kłóćmy, nikt z nas nie jest mądry Zostawmy moje fanki, rozbite banki, pełne szklanki Wypalone blanty, brudne przystanki Wizjonerów i ich puste kartki Korki i zawsze pełny parking Chcemy znów poczuć się w domu jak w domu Więc proszę na chwilę wyjedźmy Dobrze jest czasem zatęsknić Więc jeśli chcesz to Chodź, razem na chwilę umrzemy Proszę Cię nie skacz Możemy jechać tempem, jakim chcesz Mamy shimanochy, chciałbym na zawsze Ale przecież wiesz jak jest To się nie kameruje Nie mam zahamowań i chce powiedzieć Ci że Pan Paweł, no kurwa jedziemy Chodź, razem na chwilę umrzemy Znikniemy, może kiedyś wrócimy tu Będziemy leżeć nie na ziemi Tylko nad ziemią, tak z parę stów Choć za wcześnie na ślub Że będę po grób, nie mogę obiecać tego na razie Teraz mogę cię tylko zabrać do chmur