Budzę się, ale znów cię przy mnie nie ma Ciało jest tutaj umysł tonie w urojeniach Patrzę na ciebie i widzę cień człowieka Twój lęk wchodzi między nas Ja idę dalej, dla ciebie czas jakby się zatrzymał Nasz świat nie istnieje już przetrwał tylko twój Tam znalazłeś azyl i tam ukrywasz się, pewnie tak łatwiej jest Rasta, marihuana to twoje hasła, asekuracja Żyjesz w gęstych oparach, gdy dym opada, zostaje prawda Wieczna fatamorgana za którą gonisz, nie dostrzegając mnie Wahania, ciągłe wahania, jesteś przez chwilę potem zamykasz się Choć już mam dość, zostałam, chcę cię zbudzić z pasywnego snu Widziałam, że próbujesz zostać na powierzchni, zrezygnować z chmur Wyciągasz dłoń i wołasz mnie, wymykasz się przez swój chroniczny stres I tęsknię znów do tych nielicznych chwil Gdy pozwalasz mi przy tobie bliżej być Rasta, marihuana to twoje hasła, asekuracja Żyjesz w gęstych oparach, gdy dym opada, zostaje prawda Wieczna fatamorgana za którą gonisz, nie dostrzegając mnie Wahania, ciągłe wahania, jesteś przez chwilę potem zamykasz się Wolność, którą znasz tylko ogranicza cię Zamiast w siłę rośniesz w gniew Sam się zaplątałeś w sieć Swoich ciągłych schiz Czy naprawdę tego chcesz To niszczy także mnie Wolność, którą znasz tylko ogranicza cię Zamiast w siłę rośniesz w gniew Sam się zaplątałeś w sieć Swoich ciągłych schiz Czy naprawdę tego chcesz To niszczy także mnie